Po powrocie spostrzegam jak małą mamy wiarę w rzeczywistą obecność Jezusa wśród nas… w Tabernakulum…. w Najświętszym Sakramencie.
Staramy się o taki wyjazd… poświęcamy urlop… płacimy duże pieniądze…. ponosimy trudy… Jedziemy w tamte miejsca, na których najprawdopodobniej Jezus, Matka Boża i inni święci przebywali. Mówię „najprawdopodobniej”, bo to przecież nie są to w 100% miejsca całkowicie autentyczne. Prawdziwa Jerozolima jest kilka metrów niżej. Jedynym takim autentycznym śladem, który pozostał nienaruszony, to są schody z Ogrodu Oliwnego do miasta. Według archeologów to są te same schody, po których stąpał Jezusi apostołowie. Wszystkie inne miejsca są – powtórzę – najprawdopodobniej miejscami, w okolicy których wydarzenia z życia Jezusa miały miejsce.
I to jest właśnie zaskakujące, że my tam jedziemy i bardzo przeżywamy pobyt w tych miejscach…, pochylamy się…, całujemy… ,chcemy bardzo dotknąć tych miejsc…., chcemy być jak najdłużej w tych miejscach, jest nam żal, że nie możemy tam zostać dłużej.
Tymczasem żywego Jezusa mamy w swoich kościołach. A przecież nie przychodzimy się do Niego z taką tęsknotą, z takim wysiłkiem… takim trudem. Mniej przeżywamy realną, faktyczną obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie. A przecież On jest ważniejszy od miejsca, w którym prawdopodobnie kiedyś przebywał.
Tam czołgamy się na kolanach do tych miejsc z drżeniem i szacunkiem – a w naszych kościołach stoimy w obecności żywego Jezusa w Komunii św., i coraz częściej nie padamy na kolana, ale przyjmujemy Go w pozycji stojącej… Tam chcemy być jak najbliżej tych miejsc, a wielu naszych wiernych – tu w Polsce – świadomie wybiera miejsca jak najdalej od ołtarza, od żywego Jezusa, często miejsca już poza kościołem, pod ogrodzeniem i parkanem. Tam w Izraelu nie zważamy, że jest ścisk… kolejki… gorąco…. Na to tam nie narzekamy.
A tu żywy Jezus jest w kościele, a tylu wiernych nie wchodzi do świątyni, bo rzekomo gorąco, duszno, bo ciasno.
To wygląda tak jakby ktoś jechał do Rzymu i bardziej cenił miejsca, po których szedł Papież i nad nimi się pochylał, całował posadzkę, po której Papież kiedyś stąpał, a zarazem ignorował żywego Papieża, który byłby gdzieś blisko w jakiejś sali, a ten człowiek nie chciałby się z Nim spotkać, bo ważniejsze byłyby dla niego miejsca, po których Papież przechodził. W takim przypadku powiedzielibyśmy, że taki człowiek nie jest mądry, bo bardziej ceni ślad niż osobę, która ten ślad zostawiła.
I to jest właśnie taki dowód jak my nadal mamy potrzebę pogłębiania świadomości, że Jezus jest żywy jako Bóg i Człowiek w tabernakulum w naszych kościołach.
Cytat za: http://ksmiroslawmikulski.wordpress.com/2011/10/20/cztery-refleksje-po-powrocie-z-ziemi-swietej-%E2%80%93-z-ks-miroslawem-mikulskim-rozmawial-stanislaw-krajski/
Read Full Post »